„Opowieści wigilijne 1939-1945” Sylwia Winnik.

„Opowieści wigilijne 1939-1945” Sylwia Winnik.

W przeddzień Wigilii przychodzę z recenzją książki..

Poznaliście mnie już chyba na tyle, że tematyka nie powinna was zdziwić.. Dla mnie to bardzo wartościowa pozycja składająca się z niewielkiej ilości stron, ale zawierająca duży ładunek emocjonalny..

Sylwia Winnik zebrała w swojej książce wspomnienia ludzi, którym przyszło „świętować”narodziny Jezusa w czasach wojennej zawieruchy.. To opowiadania ludzi, którzy nierzadko nie mieli czego położyć na wigilijnym stole, jednak cieszyli się choćby z okruchów chleba, które na kilka tygodni przed Wigilią skrzętnie chowali..by było cokolwiek..To także wspomnienia, które niekoniecznie chciały być zapamiętane..

„Wigilijne opowiadania” to dzieło momentami przerażające, wielokrotnie wzruszające.. Te chwytające za serce historie udowadniają, że w skrajnych sytuacjach to poczucie wspólnoty z innymi ludźmi może dać siłę, by przetrwać.. Gdy Pierwsza Gwiazdka niesie nadzieję.. Gdy „moc truchleje”…

Moim zdaniem pozycja obowiązkowa przed Świętami Bożego Narodzenia.. by człowiek nabrał pokory do współczesnego życia i czasów.. by docenił co ma, a co może stracić..

Lektura książki skłania do refleksji.. kiedyś było skromnie ale bardziej rodzinnie i duchowo przeżywało się okres Bożego Narodzenia. Teraz.. niech każdy sobie sam odpowie na to pytanie.. jak jest teraz?

Na końcu autorka zamieściła przepisy na potrawy wigilijne z czasów około wojennych.

Ja książkę znalazłam w zbiorze naszej gminnej biblioteki, ale na pewno zakupię własny egzemplarz! Kto wie, może w przyszłym roku przetestuję dla was jakiś przedwojenny przepis..

„Dzielimy się kawałkami czarnego chleba jak opłatkiem. «Abyśmy przeżyli i byli wolni. Abyśmy spotkali naszych bliskich żywych i zdrowych…”

 

„Marnowanie chleba, wyrzucanie go do śmieci spędza mi sen z powiek. Proszę, drodzy czytelnicy, nie róbcie tego. Zawsze zjadam chleb do ostatniej kromki. Wiem, co to znaczy go nie mieć. Pamiętam, co to znaczy umierać z głodu i pragnąć choćby okruchów. Dzisiaj mamy niemal wszystko. Za rzadko to doceniamy.”

 

„A spośród naszych majętności my sami i nasze rodziny jesteśmy przecież najcenniejsi.”

 

„Lecz my, którzy przeżyliśmy, którzy doczekaliśmy końca wojny i obozowego koszmaru, musieliśmy się nauczyć cieszyć życiem na nowo- mimo wszystko. I nauczyliśmy się. Docenialiśmy je i codziennie pamiętaliśmy, jak bardzo jest kruche. Najważniejsze, czego potrzebujemy, to wolność, wzajemny szacunek i miłość. I bliscy ludzie, z którymi możemy zasiąść przy wigilijnym stole.”

 

Share